poniedziałek, 10 listopada 2014

Część 16 Sezon 2

-Możemy porozmawiać? - i znów słyszę ten głos, i znów wszystko powraca, i znów tracę głowę. A to wszystko przez jedną cholerną osobę. Proszę państwa Niall James Horan.
-Nie mamy o czym. - odpowiedziałam słabym głosem po dłuższej chwili namysłu. Nie odważyłam się nawet, żeby spojrzeć mu w oczy. Odwróciłam się delikatnie i chciałam odejść, ale jego dłoń na moim ramieniu zatrzymała mnie.
-Daj mi wyjaśnić. - jestem tak cholernie rozdarta, z jednej strony chciałabym go wysłuchać, ale z tej drugiej mam ochotę dać mu z pięści w twarz i krzyknąć "spierdalaj".
-Dla mnie jest wszystko jasne. - odpowiedziałam pospiesznie, boże niech on sobie pójdzie. Co jeśli zaraz przyjdzie Louis? Kolejna bójka nie jest tu do niczego potrzebna.
-Daj mi szanse, to nie tak jak myślisz. - mimo, iż gdzieś w głębi chciałabym to zrobić, to nie pozwolę poraz kolejny rozpieprzyć życia mi i naszym dzieciom.
-Za późno. - powiedziałam stanowczo i odeszłam. Krzyknął jeszcze raz moje imię, ale nie odwróciłam się, gdybym to zrobiła - wiedział by, że nie wszystko stracone. Mam dom, szczęśliwy związek, dzieci w drodze... Louis jest na prawdę bardzo dobrym człowiekiem, który o mnie dba i zapewnia bezpieczeństwo. Może dzięki niemu, któregoś pięknego dnia obudzę się bez myśli, "Co by było gdybym była z Horanem?"
Podeszłam szybkim krokiem do mojego chłopaka, w razie jakby blondyn wpadł na genialny pomysł kolejnej niezręcznej rozmowy.
-Wszystko w porządku? Wyglądasz na zdenerwowaną. - szatyn zaczął mi się bacznie przyglądać, co było odrobinę niekomfortowe przy około 8 obcych chłopakach.
-Wszystko oki, widziałeś Amy? - zapytałam, bawiąc się nerwowo palcami.
-Przecież zostawiłem Cię z nią. Nicole, co się dzieje? - fuck, zapomniałam. 
-A no tak. Mówiła mi, że idzie do łazienki a ja poszłam się napić... dobra, to idę do niej. - szybkim krokiem udałam się do łazienki, z której sama muszę skorzystać. I gdzie jest ta blondynka? Zniknęła podczas mojej rozmowy z niebieskookim. Gdy tylko wrócimy do domu, to czeka mnie przesłuchanie.
Weszłam do pierwszej łazienki i zamknęłam drzwi kluczem. Spojrzałam w lustro i głęboko westchnęłam. Muszę przemyśleć możliwe opcje: mogę zostać tutaj do końca imprezy, mogę całą imprezę przesiedzieć z Louisem i jego kolegami (co byłoby trochę niezręczne) albo mogę poszukać Amy z obawą, że natknę się na Nialla. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw, postanowiłam, że tu jest mi dobrze. Mam ze sobą telefon, więc nikt nie będzie się o mnie martwił.
Po około 20 minutach dostałam smsa od mojej przyjaciółki.

Niechętnie wyszłam z łazienki i udałam się pod niejaką wierzbę. Już z daleka widziałam zbiorowisko ludzi. Proszę, żeby nie chodziło o Horana. Podeszłam pod samo drzewo, rozsunęłam ludzi stojących przede mną i co zobaczyłam?
-Powiedz mi, że to nie to co myślę. - powiedziałam do swojej przyjaciółki.
-Louis i Niall robią tą walkę od jakiś 5 minut. Cody liczy kto więcej wypije. - co za durny pomysł, oni nie zdają sobie sprawy jak może im to zaszkodzić, a po drugie przyjechaliśmy tu samochodem.
-Przecież wiadomo, że Horan wygra. - powiedziałam do blondynki, która uśmiechnęła się słabo.
-Zdziwi Cię to, jeśli powiem, że Harry to wymyślił? - po raz kolejny utwierdzam się w tym, że loczek to największy debil na świecie.
-Nie zdziwi ani trochę, trzeba to przerwać. - rzekłam nie ukrywając zdenerwowania. Tych dwóch to wiadomo, ale dlaczego Tomlinson jest taki bezmyślny? Nie spodziewałam się tego po nim.
-Racja. - przytaknęła niebieskooka.
-Stop! - krzyknęłam i wyrwałam swojemu chłopakowi kieliszek. Wstał (co trochę mu zajęło) oburzony.
-Kochanie, grzecznie proszę oddaj mi to. - powiedział, po czym zahwiał się a Amy podtrzymała go w ostatniej chwili.
-Nie. Co ty chciałeś przez to udowodnić? Pakujesz się w durne zakłady! Spójrz na siebie, ty ledwo stoisz na nogach! - za grosz rozumu, Tomlinson dobrze wiedział, że nie ma szans, więc po co to wszystko?
-Ja w przeciwieństwie do twojego chłopaka trzymam się dobrze. - wtrącił się blondyn, korciło mnie aby go uderzyć, ale nie mogę się zniżyć do tego poziomu. Boże, on jest dokładnie taki sam jak był.
-Ciebie nikt nie pytał o zdanie. - rzuciłam szybko.
-Co ten twój Louis ze sobą reprezentuje, proszę Cię. - zaraz na prawdę nie wytrzymam, jak można być takim chamem?
-Reprezentuje ze sobą więcej niż ty i dlatego jestem właśnie jego dziewczyną a nie twoją. - powiedziałam i zmróżyłam oczy ze złości. Ludzie wydali z siebie okrzyki "uuu", "ostro", "ale ci pojechała". Poczułam się trochę lepiej.
-Jesteś z nim i  omijasz mnie szerokim łukiem tylko dlatego, że tak na prawdę wiesz, iż nic do niego nie czujesz i twoje uczucie do mnie nie wygasło. - spojrzałam na niego niepewnie, bo on chyba ma racje... Czy nie było by prościej, gdybym od tamtej pory nigdy go nie spotkała? Pierdolone urodziny.
-Zdeptałeś to uczucie do końca, robiąc ze mnie dziwkę i po prostu nie może do ciebie dotrzeć, że jestem szczęśliwa z kimś innym niż ty! - krzyknęłąm. Trochę krępujące było to, że przy tym wszystkim uczestniczyły osoby trzecie.
-Dobrze wiesz, że nie jesteś z nim w pełni szczęśliwa, dlaczego oszukujesz sama siebie Nicole? - w tym momencie do niebieskookiego podszedł Styles i szepnąłmu coś do ucha.
-Chcesz w pape Horan? - nagle odezwał się mój kompletnie pijany chłopak. Tak kochnie, to odpowiedni moment.
-W takim stanie nie jesteś w stanie się nawet zamachnąć stary, nie ośmieszaj się. - zaśmiał się Niall. Proszę, tylko nie kolejna bójka.
-Zakład? - jezu to skończy się marnie.
-Kochanie wracamy do domu, na takich jak on szkoda pięści. - głośno i wyraźnie wypowiedziałam to zdanie, podkreślając wyraz "kochanie".
-Masz racje skarbie. - odpowiedział, po czym ponownie się zahwiał, a w końcowym efekcie złożył pocałunek na moich ustach zaanim odeszliśmy od tej wierzby. Dobrze wiedziałam, że Horan to widzi i czułam się z tym cholernie dobrze.
Akcja urodziny zakończona, teraz przed tobą jedno z trudniejszych zadań Nicole - musisz odprowadzić swojego chłopaka do domu.

*

Rano obudziłam się z niedowierzaniem, co wczoraj się wydarzyło. Louis jeszcze śpi, a ja za dwie godziny mam wizytę u  ginekologa Malika. Chłopak miał iść ze mną, ale w tym stanie szanse na to są marne.
Wstałam i udałam się do kuchni, gdzie zrobiłam sobie jajecznicę. Następnie ubrałam się w zieloną sukienkę i zrobiłam delikatny makijaż. Włosy związałam w koka i byłam gotowa do wyjścia. Tomlinson  jeszcze się nie obudził, więc postanowiłam napisać mu karteczkę: "Kochanie poszłam do lekarza, potem pójdę na jakieś zakupy i wrócę około 16. Kocham Cię, Nicole xoxo".
Wyszłam z domu i na najbliższym przystanku wsiadłam do autobusu numer 232, który zabrał mnie do centrum, gdzie znajduje się gabinet mojego ginekologa. Przed każdą kontrolą strasznie się denerwuje, że z dziećmi może być coś nie tak. Wjechałam widną na drugie pientro i zajęłam jedno z krzeseł przed gabinetem. Po około 7 minutach zza drzwi wyłoniła się szczupła pielęgniarka i wyczytała moje nazwisko. Pospiesznie weszłam do gabinetu i usiadłam na wskazany przez doktora Zayna fotel. 
-Dzień dobry pani Nicole. - powiedział z uroczym uśmiechem, który od razu poprawił mi humor.
-Dzień dobry panie doktorze. - odpowiedziałam, a kąciki moich ust powędrowały ku górze.
-Proszę się położyć. Niech mi pani powie, jak samopoczucie? - zapytał i wyjął z szafki żel do USG.
-Wczoraj miałam stresujący dzień, ale ogólnie to wszystko jest dobrze. - odpowiedziałam jak najbardziej szczerze.
-Mhm, proszę podnieść sukienkę do góry. - zrobiłam tak jak prosił i pochwili poczułam zimną supstancję na ciele. Widziałam jego skupioną minę i trochę się przestraszyłam.
-Wszystko w porządku panie doktorze? - zapytałam słabym głosem.
-Tak, jak najbardziej. Niech pani spojrzy. - zerknęłam na monitor, co prawda niewiele widziałam, ale poczułam ogromną ulgę i na prawdę nie mogę się doczekać, aż dzieciaki wyjdą na świat.
-No to bardzo się cieszę. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Jest pani w 4 miesiącu, więc brzuszek powoli będzie coraz większy. Przede wszytskim proszę się nie denerwowwać, bo dzieci to czują. Alkohol i papierosy oczywiście nie są wskazane i coż mogę więcej powiedzieć, widzimy się za miesiąc. - powiedział i zaczął ścierać żel z mojego brzucha.
-Dziękuję doktorze, w przyszłym miesiącu prawdopodobnie przyjdę z partnerem. - odpowiedziałam. Chyba nikt i nic nie będzie w stanie dzisiaj zedrzeć uśmiechu z mojej twarzy.
-Zapraszam serdecznie. - powiedział a ja zeszłaz z fotelu.
-Jeszcze raz dziękuję, do widzenia. - rzekłam i opuściłam gabinet. Teraz czas na zakupy Nicole, trzeba powoli zaopatrywać się w większe ubrania. Jestem strasznie ciekawa, jak będę wyglądać z ogromnym przuchem. Noszę w sobie bliźniaki, więc z pewnością będzie odrobine większy niż innych kobiet.
Udałam się do Centrum Handlowego Westfield. Co zawsze odwiedzam jako pierwsze na zakupach? Lodziarnię! Skoro jestem w ciąży to przysługuje mi podwójna a nawet potrójna podrcja. Zamówiłam mój ulubiony deser lodowy - Noce Sorrento. Po skonsumowaniu zawartości pucharku, uznałam że chce mi się pić, dlatego udałam się do budki z wyciskanymi koktajlami i zamówiłam "truskawkowe love", które wypiłam błyskawicznie. Po zakupach prawdopodobie udam się do mcdonalda. Nic nie poradzę, że kocham jeść...a raczej kochamy jeść.
Pierwszy sklep do jakiego się udałam to New Yorker. Kupiłam tam dwie koszule w większym rozmiarze niż mój obecny. Jedna jest czarno-biała, a druga bladoróżowa. Następnie udałam się do typowego sklepu dla kobiet ciężarnych, gdzie kupiłam 3 sukienki: czarną z rękawem trzy czwarte, miętową z wycięciem w kształcie serca na plecach i fioletową z kokardą, 2 pary spodni: czarne i granatowe, 2 spódniczki: czarną i czerwoną oraz 5 bluzek: fioletową, jasnozieloną, turkusową, pomarańczową i beżową. Teraz czas na wejście do mojego królestwa - sklepu z butami. Prawie wszystkie moje buty są za obcasie, a teraz niestety muszę się zaopatrzeć w te na płaskiej podeszwie. Skończyłam kupując czarne vansy i miętowe balerinki. Uświadomiłam sobie, że kończy mi się puder, więc zajrzałam do sklepu kosmetycznego. W efekcie skończyłam z dwoma nowymi lakierami do paznokci, najnowszym tuszu do rzęc, korektowem, zestawem jasnych cieni i pudrem. Właśnie dlatego ktoś zawsze powinien chodzić ze mną na zakupy. Louis co prawda daje mi dużo pieniędzy, ale i tak uważam, że na każdych zakupach stanowczo przesadzam. Zakupy skończone, teraz czas iść się najeść. W mcdonaldzie zamówiłam mcwrapa klasycznego, średnie frytki, mcflurry i średnią cole. Nic nie poradzę, że moje dzieic kochają jeść tak samo jak ja. Podczas kończenia moich frytek, telefon zaczął mi wibrować w torebce. Pospiesznie go odebrałam.
-Hej kochanie. - usłyszałam znajomy i zkacowany głos swojego chłopaka.
-No hej słońce. - odpowiedziałam, przegryzając ostatnią frytkę.
-Jesteś w mcdonaldzie, prawda? - czy to tak oczywiste?
-Gratulacje, wygrałeś pralkę. - usłyszałam jego uroczy śmiech.
-Przepraszam, że nie poszedłem z tobą do tego lekarza. Następnym razem idziemy razem. - o ile znowu się nie upijesz...
-Mam nadzieję - odpowiedziałam i wzięłąm łyka swojej coli.
-Z dziećmi wszystko w porządku? - zapytał.
-W jak najlepszym. - odpowiedziałam.
-A zakupy udane? Znowu wykupiłaś połowę galerii? - zaśmiał się, zabawne...
-Bardzo śmieszne - odpowiedziałam sarkastycznie.
-Wracaj do domu. Może wieczorem wybieżemy się do kina na Magic Mike? Wiem, że bardzo chciałaś to obejrzeć. - kąciki moich ust powędrowały ku górze.
-Na prawdę? Jejku, kocham cię. - jeszcze niedawno mówił, że ten film to gówno (tylko dlatego, że gra tam mój ulubiony aktor Channing Tatum, o którego jest zazdrosny)
-Przeiceż wiem kochanie. -tak bardzo skromny...
-Liczyłam na coś w stylu "ja ciebie też" - zaśmiałam się.
-Dobrze wiesz, że też Cię kocham. - usłyszałam ponownie jego śmiech.
-Aw. Dobra, kończę jeść i wracam, pa - odpowiedziałam i rozłączyłam się. Louis jest taki kochany, może on też zasługuje na coś z mcdonalda? Doszłam do wniosku, że owszem i zamówiłam mu na wynos duże frytki, mcwrapa klasycznego, mcchickena, ciastko jagodowe i dużą cole. Może kupię mu coś jeszcze? Ostatnio podobał mu się zegarek w aparcie, ale nie kupił go, ponieważ był sam i nie wiedział co ja na niego powiem. Pokazał mi go na stronie internetowej i oboje uznaliśmy, że jest bardzo ładny. Nicole, chyba czas na wycieczkę do apartu. Zabrałam wszystkie torby z ubraniami ze stolika i udałam się do sklepu z biżuterią. Rzecz jasna, nie skończyło się tylko na zegarku dla Tomlinsona. Kupiłam sobie bransoletkę z przywieszkami. Boże, muszę przestać chodzić na zakupy sama. 
Szłam w stronę wyjścia przy postoju taksówek, gdy usłyszałam głos osoby, której najbardziej na świecie nie chciałam usłyszeć.
-Kobiety w ciąży nie powinny dźwigać, nikt nie uświadomił o tym  Louisa? - odwróciłam się tylko po to, żeby ujrzeć Horana opierającego się o ścianę i wpatrującego się we mnie. Ja to mam szczęście.


--------------------------------------------------------------------------------------
Hejka misie <3
Nareszcie jest rozdział :)
Jeszcze raz bardzo was przepraszam.
Jak wrażenia?
Pamiętajcie, że każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy. 
Do następnego <3

@Niall_potato69