niedziela, 23 lutego 2014

Część 9 Sezon 2

Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Otarłam oczy i odwróciłam się. Uśmiechnęłam się na widok śpiącego blondyna. Wyglądał tak słodko z rozczochranymi włosami.Wspomnienia z wczorajszej nocy tylko powiększały uśmiech na mojej twarzy. Delikatnie wyrwałam się z jego uścisku i postanowiłam zrobić śniadanie. Kocham gotować. Zaszaleję, zrobię naleśniki. Ubrałam moje kapcie-dinozaury i udałam się do kuchni. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki i zaczęłam smażenie. Po chwili poczułam ciepłe ręce na swoich biodrach. W moim brzuchu szalało stado motyli, gdy chłopak składał pocałunki na mojej szyi.
-Dzień dobry - powiedział jeszcze zaspanym i lekko zachrypniętym głosem. On jest tak bardzo perfekcyjny.
-Hej. Siadaj, zaraz będzie śniadanie - wskazałam palcem na naleśniki, które wystarczyło tylko posmarować czekoladą.
-Kocham naleśniki, ale Ciebie bardziej - moje policzki oblał rumieniec. Dużo razy słyszałam z jego ust, że mnie kocha, ale dalej to wydaje się być dla mnie nierealne, że ktoś taki jak on może być z kimś takim jak ja.
-Też Cię kocham - odpowiedziałam i odwróciłam się do blatu, na którym leżały naleśniki. Zaczęłam je starannie smarować. Po chwili położyłam je na stole. Oboje zaczęliśmy je jeść.
Po skończonym posiłku pozbierałam talerze i zaniosłam je do zmywarki.
-Teraz czas na deser - powiedział niebieskooki i podszedł do mnie, łapiąc w tali.
-Łakomczuch. Zaraz coś zrobię - odpowiedziałam i chciałam podejść w stronę lodówki, ale nie puścił mnie.
-Chodziło mi o Ciebie - ok, tego się nie spodziewałam. Szczerze, to nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Niall zaatakował moje usta i nie zostało mi nic innego jak oddawanie pocałunków. Wkrótce zostałam posadzona na blacie. Horan delikatnie masował skórę na moich biodrach. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, jednak zaraz usłyszeliśmy dźwięk jego telefonu.
-Kurwa - rzucił chłopak i odebrał telefon. Nie rozmawiał przy mnie. Wyszedł do drugiego pokoju. 
Wrócił po około 10 minutach i był bardzo zdenerwowany.
-Co się stało? - zapytałam w końcu. Niall stał przede mną całkiem ubrany (ja miałam na sobie długą koszulkę i majtki).
-Muszę iść do pracy. - powiedział niezadowolony i zmarszczył brwi.
-Olivier dzwonił? - Horan przewrócił oczami. 
-Zadzwonię potem - odpowiedział, pocałował mnie w usta i po prostu wyszedł.

*
Tydzień później

-Amy, pomóż mi no. Co mogę mu kupić na walentynki? - odezwałam się po kolejnym łyku kawy. Przyszłam do Amy już kilka godzin temu i od tamtej pory nad tym myślimy. Niall i Harry są w pracy, ale zaraz powinni wrócić.
-Bądź oryginalna. Na przykład wywołaj wasze zdjęcia i zrób z nich ogromny kolaż - może to nie taki głupi pomysł? Ciągle po głowie chodziła mi ta przed tygodniowa wyprawa do pracy Niall'a. Między nami jest wszystko super, ale do tej pory nie powiedział mi po co pojechał wtedy do tej pracy i spina się, gdy o to pytam. 
 -Dobra, ale musisz mi w tym pomóc. Zrobimy to jutro u mnie, ok? - zaproponowałam, jednak dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, bo do domu wbiegli chłopcy. Byli w szoku.
-Co się stało? - Amy wyprzedziła mnie z tym pytaniem.
-Ona jest w szpitalu - powiedział zdyszany Niall. Kto? Co? Jak?
-Kto? - zapytałam przerażona.
-Alex - odpowiedział równie zdyszany Styles.
-Co się stało? - Amy słysząc jej imię trochę wyluzowała w przeciwieństwie do mnie.
-Skakała ze spadochronem. Nie otworzył jej się. - moja siostra?! Boże.
-Ona żyje? W jakim jest stanie? Jedziemy do szpitala! - krzyczałam jak opętana. Może nie miałam najlepszych relacji z Alex, ale jak by nie patrzeć to moja siostra. Kurwa najpierw Niall w szpitalu, teraz moja siostra.
-Więcej nic nie wiem - odpowiedział mój chłopak. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. To kurwa nie możliwe.
-Ja muszę do szpitala - powiedziałam błagalnie i prawie niedosłyszalnie. Niall objął mnie ramieniem.
-Zawiozę Cię - tylko skinęłam głową i udałam się w stronę samochodu, podtrzymywana przez Horana.
W samochodzie panowała zupełna cisza, którą po chwili przerwał blondyn.
-Serio tak Ci na niej zależy? - właśnie w takich chwilach, w których druga osoba może umrzeć, uświadamiasz sobie, jak bardzo Ci na niej zależy.
-To moja siostra - odpowiedziałam szeptem.
-Będzie dobrze - poklepał mnie po kolanie. Mhm, wszyscy tak mówią. Nie odpowiedziałam.
Niedługo potem zajechaliśmy pod szpital. Wybiegłam z auta jak oparzona.
-Gdzie Alex Blanck? - prawie wykrzyczałam do recepcjonistki.
-Sala 184 - odpowiedziała przerażona. Zaraz dobiegł Niall i przeprosił recepcjonistkę wzrokiem. Zaczęłam biegać po wszystkich korytarzach. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę, ale teraz nie zwracałam na to uwagi. Muszę się dowiedzieć co z moją siostrą.
-Nicole... - zaczął Horan, kładąc mi rękę na ramieniu.
-Gdzie jest ta cholerna sala?! - zaczęłam krzyczeć na cały szpital.
-Za Tobą. Uspokój się - gwałtownie się odwróciłam. Sala 184 była otoczona szklaną szybą. Ujrzałam przez nią Alex i Oliviera siedzącego przy jej łóżku. Na nasz widok chłopak wyszedł z sali.
-Co z nią? - zapytałam, gdy tylko przekroczył próg.
-Nie najlepiej... - odpowiedział drapiąc się po karku.
-Jak to się stało, że ten cholerny spadochron się nie otworzył? - w końcówce tego zdania głos mi się załamał. To straszne. Moja jedyna, popieprzona, ale jednak siostra.
-Nie wiem, gdyby nie ja, to ona nigdy by nie skoczyła - widać było, że jest załamany, ale za wszelką cenę nie chciał tego pokazać. On kocha Alex. Widzę to. Z bezsilności kopnął z całej siły w ścianę. Chciałam odpowiedzieć, ale przyszedł lekarz.
-Państwo od Alex? - zapytał spoglądając w kartę.
-Tak - odpowiedziałam natychmiast. Moje serce z sekundy na sekundę biło szybciej. Zaraz zawału dostanę.
-Nie mam dla państwa najlepszych wiadomości - przeszła mnie fala ciepła i łzy zaczęły wypływać z moich oczu. Zachwiałam się, ale Niall mnie podtrzymał.
-To znaczy? - zapytał niepewnie szatyn.
-Stan jest krytyczny, nie mamy pewności czy pacjentka przeżyje noc - zamarłam. Moje nogi ugięły się pode mną a powieki opadły. Dalej nie wiem, co się ze mną działo. Zemdlałam.

**

Obudziłam się na łóżku. Nie było to łóżko szpitalne, ani łóżko w moim domu. Rozejrzałam się dookoła i w końcu rozpoznałam, że to sypialnia Niall'a. Chłopak siedział obok i bacznie mi się przyglądał.
-Napij się - wręczył mi kubek z wodą. Bez większego zastanowienia opróżniłam naczynie.
-Powiedz mi, że ta sprawa z Alex to tylko sen. - spojrzałam na niego błagalnie, jednak doskonale wiedziałam co mi odpowie.
-Będzie dobrze, obie musicie wypoczywać - muszę przy niej być. Nie mogę tak bezczynnie tutaj leżeć.
-Muszę do szpitala - zerwałam się z łóżka, jednak pospiesznie z powrotem na nie usiadłam, bo nie mogłam ustać na nogach.
-Widzisz w jakim jesteś stanie? Teraz nigdzie nie pójdziesz - westchnęłam na słowa niebieskookiego.
-W jakim ona jest stanie? - zapytałam, na co chłopak odwrócił głowę w drugą stronę. Nie podoba mi się to.
-Pójdę po coś do jedzenia - ładnie chcesz się wymigać panie Horan.
-Siadaj i mów co z nią! - krzyknęłam a następnie zaczęłam płakać. Boże. Przez 85% mojego życia płaczę.
-Nie powinnaś się denerwować, Twój organizm jest osłabiony. Proszę nie płacz - powiedział i otarł dłońmi moje policzki.
-Czy ona żyje? - zapytałam prawie niesłyszalnie.
-Tak, ale jest w śpiączce. Nie wiadomo czy się z niej wybudzi. - nie dopuszczam do siebie takiej myśli.


***

Za dwa dni są walentynki. Chciałabym spędzić ten dzień w jak największym spokoju. Alex żyje, ale jest w śpiączce. Odwiedzam ją codziennie. Victoria ma za niedługo iść na wizytę u lekarza i pokazać nam wyniki. W skrócie mówiąc, żyję w stresie. Przynajmniej skończyłam już prezent dla Horana. A jeśli już mowa o Niall'u to chwilowo mieszkam z nim. Zaraz wychodzimy na spacer. Lekarz kazał mi dużo czasu spędzać na świeżym powietrzu.
-Gotowa? - zapytał niebieskooki i podał mi rękę do wyjścia.
-Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem.
Spacerowaliśmy po pobliskim parku i zauważyliśmy dziecko przebrane za kangura. Nie wnikam, co robiło tu w tym stroju.
-Pamiętasz naszą grę w kalambury? - zapytał chłopak z uśmiechem na ustach.
-Skacząca wątróbka - zaśmiałam się.
-A Harry był tygrysem - chyba chciał powiedzieć małpą...zaraz co?!
-Zaraz, pamiętasz to? - moje oczy powiększyły się do niemożliwej wielkości. Chłopak był lekko zmieszany.
-Teraz sobie przypomniałem - powiedział i odwrócił głowę w drugą stronę. Ściemnia.
-Kręcisz coś - mnie nie da się tak łatwo oszukać. Za dobrze go znam.
-Serio. O patrz, łabędź - wskazał ręką na białe stworzenie. Nie ze mną takie numery. Zatrzymałam się stanęłam naprzeciwko niego.
-Niall, wyraźnie ściemniasz - spojrzałam złowrogo w jego oczy.
-Dobra, od jakiegoś czasu pamiętam wszystko - co kurwa? Jak?
-Co? Dlaczego mi nie powiedziałeś? Ile to trwa? - czy ja na prawdę powiedziałam to na jednym oddechu?
-No tak mniej więcej od momentu, w którym przyszedłem do Ciebie po sprawie z Victorią - powiedział niepewnie drapiąc się w kark. Co Ci faceci mają z tym drapaniem w kark?
-Okłamywałeś mnie przez tyle czasu?! - nie wierzę. Myślałam, że jest inny.
-To nie tak - czyli jak to się teraz nazywa? Nie "okłamywanie" tylko "oszukiwanie"? A ja się kurwa tak martwiłam.
-Po nocach nie spałam! Wiesz ile ja łez wylałam i ile razy się o to modliłam, a ty mi teraz wyskakujesz z takim czymś?! - ciśnienie mi skoczyło.
-Nicole... - o nie. Teraz ja mówię.
-Myślałam, że w związkach chodzi o wzajemne zaufanie i szczerość, ale jak widzę w tym przypadku to się nie udało. - spuściłam głowę w dół. Nie mogę w to uwierzyć.
-Daj mi coś powiedzieć - podszedł do mnie i chwycił za brodę.
-Daj mi spokój. - odpowiedziałam i poszłam w drugą stronę. - Nie waż się za mną iść! - krzyknęłam na odchodne. 


-----------------------------------------------------------------------------------------------
Hej myszki <3
Co tam u was?
Jak wrażenia po rozdziale?
Drama time xD
Dziękuję wam za wszystkie komentarze i ponad 40 tysięcy wyświetleń <3
Jesteście najlepsi xx
Kocham was i do następnego :)
W razie pytań piszcie na tt - @Niall_potato69


sobota, 8 lutego 2014

Część 8 Sezon 2

-Bo ja...Niall ja jestem w ciąży - że kurwa przepraszam co?!
Niall'a.
-Po chuj mi zwierzasz? - Horan, czy ty na prawdę nie łapiesz o co chodzi?
-Bo myślę, że jako ojciec powinieneś wiedzieć - niebieskooki zesztywniał. Nie wiedział chyba jak ma się zachować. Po kilku minutach niezręcznej ciszy raczył się odezwać.
-I co ty teraz kurwa zamierzasz zrobić? - ja chyba popadnę w depresję.
-A co mam niby zrobić?! Urodzę to dziecko! - Victoria nie wytrzymała i zaczęła krzyczeć i nerwowo ruszać rękami. W pewnym sensie ją rozumiem. 
-Chcesz je wychowywać? - nie kurwa wyrzuci na śmietnik pod mostem. Horan, myślisz czasami? 
-A nie? - zapytała jakby to było oczywiste.
-Może oddaj je do adopcji - Victoria zbladła. Nie dobrze...
-Nigdy nie oddam własnego dziecka do adopcji! - krzyknęła i ledwo powstrzymała się od dania mu w twarz.
-Jesteś pewna, że jesteś w tej jebanej ciąży? - zapytał z nadzieją. Ja już nie wiem co mam robić. Zawsze jak jest dobrze, to musi się coś spierdolić.
-Tak, zrobiłam test i byłam u lekarza - odpowiedziała już trochę spokojniej niż wcześniej. Spojrzałam na Harry'ego i Amy. Można powiedzieć, że byli tak samo zszokowani jak ja.
-Jesteś pewna, że to ja jestem ojcem tego dziecka? - on był przerażony. Naprawdę przerażony. 
-Spałam tylko z Tobą w przeciągu tych dwóch miesięcy - no to pięknie. Tylko, co JA mam teraz zrobić?
-Cholera - rzucił pod nosem blondyn.
-Zapytam wprost, akceptujesz to dziecko i będzie ono miało jakąś rolę w twoim życiu, czy masz je w dupie? - tak, to było dosyć bezpośrednie pytanie.
-Ja... - teraz nagle nie wiedział co ma powiedzieć?! Dziecko potrafi zrobić, ale zaakceptować je to już nie łaska tak? Ok, nie przepadam za tą całą Victorią, ale to jest jego dziecko. JEGO.. Urodziny loczka to istny dramat.
- A Twój brat już wie? - jeszcze ten pajac. Zapomniałam o nim.
-Jeszcze nie - odpowiedziała niepewnie i z nutą strachu w głosie. Pierdole wychodzę. Nie wytrzymam tu ani chwili dłużej. Wybiegłam na zewnątrz. Muszę pomyśleć. Usiadłam pod drzewem i spoglądałam na gwiazdy na niebie. Dlaczego zawsze mi się to zdarza? Już było tak dobrze. Teraz to nie wiem czy Victoria kłamie czy mówi prawdę. Ale jeśli to prawda to co będzie ze mną? Horan zaakceptuje to dziecko? Będzie chciał pomóc w wychowywaniu go? Co jeśli on będzie chciał być bliżej dziecka i wróci do Victorii? Tyle pytań i żadnej odpowiedzi. Ktoś usiadł obok mnie. Odwróciłam głowę i trochę się rozczarowałam, bo nie ujarzałam Niall'a.
-Będzie dobrze - Amy potarła moją rękę. Nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. To za wiele jak na taki krótki czas.
-Nic nie będzie dobrze. Niall będzie ojcem - nie obchodziło mnie to, że mój makijaż był rozmazany, że teraz pewnie wyglądam jak lama na haju.
-Nie wiemy czy ona mówi prawdę, a nawet jeśli jest w ciąży to Niall zrobi test na ojcostwo po narodzeniu dziecka. Jej nie można wierzyć. - wiem, że Amy stara się mnie pocieszyć, ale to nie do końca do mnie przemawia.
-A jeśli to wszystko prawda? - zastanawiam się czy jest jakiś limit łez.
-Nie możesz teraz tak myśleć - tak, a potem popadnę w depresję.
-Ja po prostu jestem realistką - dlaczego Alex mnie wtedy uratowała? Mogłam teraz żyć na drugim świecie i mieć wszyatko w dupie. Właśnie Victoria wychodzi z domu i idzie w moim kierunku. Super...
-Wiem, co myślicie, ale ja mówię prawdę. Przyniosę wam zdjęcia USG - po jej policzku również spływały łzy.
-Szczerze? Czy ty zawsze musisz się wszędzie wpierdalać? Plączesz mi nogi i mówisz idź. - moje życie nadaje się do trudnych spraw.
-Gdyby nie ty, Niall był by teraz ze mną i cieszyłby się z dziecka. Teraz się waha, ale wiem, jakie życie wybierze...tak, to życie bez Ciebie. - może ona ma rację a ja nie zdaję sobie z tego sprawy? Może powinnam się usunąć.
-Ja nie mam zamiaru prowadzić z Tobą wojny. Wygrałaś - wstałam i zaczęłam biec w stronę domu. Po drodze zaopatrzyłam się w kilka butelek alkoholu. A te urodziny miały być tak świetne....akurat. Usiadłam na kanapke i otworzyłam pierwszą butelkę. Pić czy nie pić? Alkohol to nie jest dobre rozwiązanie na problemy. Drzwi do mieszkania otworzyły się i stanął w nich niebieskooki. Refleks.
-Odłóż to - nie posłuchałam go, więc podszedł do mnie i wyrwał mi butelkę.
-Niall, ja potrzebuję czasu - usiadł obok mnie łapiąc moją dłoń.
-Spójrz na mnie - posłuchałam jego polecenia. Nasze usta dzieliły milimetry.
-Patrzę - powiedziałam nie odsówając się ani trochę. Zapadła chwila ciszy.
-Nie kocham Victori, tylko Ciebie. Jeśli to prawda, że jest w ciąży ze mną, to między nami nic nie zmieni. Zaufaj mi. - powiedział blondyn . Lekko rozchyliłam usta, a Niall nie czekał długo, by je zaatakować. Nasze języki walczyły o dominację, ale jak zwykle jego wygrał. Rozchyliłam szerzej usta by miał lepszy dostęp. Jakim cudem ta kanapa była rozłożona? Oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrze. Wiedziałam co zaraz się wydarzy jeśli nie powiem stop. W jednej chwili podjęłam decyzję i pociągnęłam go do siebie i przycisnęłam swoje usta do jego. Chłopak był trochę zszokowany takim obrotem sytuacji, ale oddawał pocałunki. Czułam, że był tak samo podniecony jak ja. Powoli nasze ubrania ustawiały się w kupkę na ziemii. Doszło do momentu, gdy zostaliśmy w samej bieliźnie.
-Jesteś pewna księżniczko? - będzie mnie o to pytał za każdym razem? Chociaż to słodkie.
-Tak - odpowiedziałam. Chłopak zaczął całować poją szyję i  zatrzymał się na moim "słabym punkcie". Ssał go i przegryzał. Jego dłone kreśliły wzory na moich udach a następnie plecach. W końcu jego dłoń dotarła do zapięcia mojego stanika. Szybko się z nim uporał i wkrótce leżał na podłodze. Niebieskooki masował nowo odkrytą część mojego ciała, tym samym przywołując u mnie jęki. Potem jego dłoń zajechała do moich majtek, które zwinnie ściągnął. Ma chłopak doświadczenie. Następnie zaatakował moje usta napiętnymi pocałunkami. Oderwał swoje usta od moich i dał mi znak. Wchodził we mnie powoli, pozwalając mi się dostosować. Moje paznokcie wbijały się w jego plecy z rozkoszy. Oboje jęczeliśmy z przyjemności. Czułam, że zaraz dojdę i uświadomiłam go o tym. Jego pchnięcia były coraz szybsze i bardziej niechlujne. Przyznaję, jęczałam coraz głośniej. Oboje w końcu doszliśmy w tym samym czasie. Mój blondynek położył się obok mnie spocony i zdyszany. Ze mną wcale nie było inaczej.
-Kocham tylko Ciebie i to ty jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu - musnęlam delikatnie jego usta. To chyba najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek słyszałam.
-Też Cię kocham - chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.
-Będzie tylko jedna kobieta, którą będę kochał tak mocno jak Ciebie - czy ja mam zawał? Jaka inna kobieta? Co?
-O czym ty mówisz? - zapytałam z lekką nutą przerażenia.
-Nasza córeczka - poczułam ciepły rumieniec na swojej twarzy. Czy facet może powiedzieć coś jesacze piękniejszego?
-Chciałbyś mieć córeczkę? - zapytałam z uśmiechem.
-Córeczkę i synka - odpowiedział całując czubek mojego nosa.
-Ja też - powiedziałam i wtuliłam się w jego tors.
-Już niebawem spełnię nasze marzenie - uśmiechnął się łobuzersko.
-Głupek - zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
-Za to mnie kochasz - czy on zawsze musi wygrywać nasze "kłotnie"?
-Między innymi. Dobranoc - tak, odczuwałam zmęczenie. Wtuliłam się w jego ciepłe ciało.
-Dobranoc księżniczko - objął rękami moją talię. Było idealnie. Mogę tak leżeć cały czas. Zamknęłam powieki i pogrążyłam się we śnie z moim księciem z bajki.


------------------------------------------------------------------
Hej misiaczki <3

Jak podoba wam się rozdział?

Dziękuję za wszystkie komentarze, one bardzo motywują :*

Taka rada na przyszłość. Gdy w opowiadaniach pojawiają się scenki +18 a wy będziecie tylko marzyć o takim kimś jak Niall w tym opowiadaniu, to zostaniecie starymi pannami z kotem i twitterem (na czele ze mną hahaha) <3

Kocham Was i do następnego xx


niedziela, 2 lutego 2014

Część 7 Sezon 2

-Niall, ja... - teraz to mi nie było dane skończyć. Blondyn przywarł swoje ciepłe wargi do moich, łącząc je w namiętny pocałunek.
-Tak, wiem - powiedział, gdy oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrze.
-Niby co? - zaśmiałam się.
-Wiem, że Cię pociągam - uśmiechnął się łobuzersko. Czy to aż tak widać?
-Debil - powiedziałam żartobliwie uderzając go w ramię. Chłopak ponownie mnie pocałował i ruszyliśmy w stronę mojego domu.

*
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

-Co sądzisz o tej sukience? - zapytała Amy. Jesteśmy na zakupach już ponad trzy godziny a ona dalej nie wybrała sukienki na sobotnią imprezę. Jutro są urodziny Harry'ego, a że już oficjalnie ja i Niall zostaliśmy parą, muszę się tam pojawić. Iść na urodziny kogoś, kogo nawet nie lubię. 
-Jest śliczna - sukienka była w pudrowym kolorze, była dopasowana w tali a dół miała rozszerzony. Amy wyglądała w niej pięknie.
-Chyba ją wezmę, a ty? Przecież jeszcze nie kupiłaś sukienki! - zupełnie zapomniałam o sobie. Ta, narzekam na Amy, a sama jeszcze nic nie wybrałam.
-Muszę tam iść? - zapytałam od niechcenia. 
-Tak! Będzie fajnie! - jaki entuzjazm... nie wiem czym ona się tak podnieca.
-Na pewno - mruknęłam pod nosem prawie niesłyszalnie.
-Ta będzie idealna dla Ciebie - dziewczyna pokazała mi miętową sukienkę na ramiączkach. Jeśli chodzi o krój, to była bardzo podobna do sukienki Amy. Niechętnie poszłam ją przemierzyć.
-Może być? - zapytałam wychodząc z przymierzalni.
-O mój Boże! Horan zgwałci Cię wzrokiem! - moja reakcja była oczywista. Zaczęłam się śmiać.
-Jesteś nienormalna - odpowiedziałam, gdy przestałam się śmiać.
-Wiem! Idziemy do kasy! - krzyknęła podekscytowana. Zapłaciłyśmy za sukienki i udałyśmy się na mrożony jogurt.
-Kocham mrożone jogurty - powiedziała blondynka siedząca naprzeciwko mnie.
-Ja też. Muszę kupić prezent dla Harry'ego - dlaczego ja w ogóle martwię się tym, co mu kupić?
-Ja już kupiłam jego ulubione perfumy - czy tylko ja nigdy nie potrafię wybrać prezentu?
-Ja kompletnie nie mam pomysłu - dlaczego Styles nie może być dziewczyną?
-Zaskocz go - uśmiechnęła się Amy. Bingo!
-Już wiem! - jestem taka genialna.
-Gadaj! - omal nie spadła z krzesła.
-Niespodzianka - Harry zapamięta sobie mój prezent do końca życia.
-Pewnie, nic mi nie mów  Amy udawała obrażoną. Aww to słodkie.
-Do zobaczenia jutro - powiedziałam i cmoknęłam ją w policzek. Teraz muszę zrealizować mój plan, jakim jest kupno prezentu.

**
NASTĘPNEGO DNIA

Ubrałam na siebie moją nową, miętową sukienkę, pasujące szpilki i przerzuciłam torebkę przez ramię. Wcześniej oczywiście wykonałam makijaż i pofalowałam delikatnie swoje włosy. Starannie zapakowałam prezent dla loczka i wyszłam z domu. Impreza jest w jego domu (i Horana i Amy) Tak, dalej mieszkam sama. Przemierzałam ulice aż wreszcie dotarłam do celu. Niepewnie nacisnęłam dzwonek.
-To ty - jakiż entuzjazm solenizancie...
-Też się cieszę,  że Cię widzę - uwierzcie mi, ja na prawdę starałam się uśmiechnąć.
-Będziesz tu tak stać czy wejdziesz do środka? - wiem, że w gnębi duszy chciał mnie wypierdolić na drugi koniec Londynu. Weszłam do środka.
-Wszystkiego najlepszego - powiedziałam podając prezent. Zielonooki był...zaskoczony?
-Kupiłaś mi prezent? - jego oczy gdyby mogły, to wyskoczyłyby z orbit.
-20 urodziny ma się tylko raz. Dzisiaj postaram się być dla Ciebie miła - postaram, nie powiedziałam, że będę.
-To nowość -powiedział potrząsając swoim jeszcze nie rozpakowanym prezentem.
- Nie chcę nic mówić, ale to ty zawsze byłeś chamem - kurde, miałam być miła.
-Dobra, rozpakowuje prezent - spojrzał na mnie podejrzanie.
-Spokojnie, nie podłożyłam w nim bomby - podniosłam ręce w obronnym geście wywołując przy tym uśmiech na twarzy loczka. Niepewnie otworzył pakunek.
-Serio? Bluzka z napisem LOCZKOWATY GBUR MA 20 LAT <3 - tak jak się spodziewałam, zaczął się śmiać.
-Ej, dodałam serduszko na końcu - żeby nie wyjść na aż tak złośliwą.
-Doceniam to - powiedział i cmoknął mnie w policzek. Tego się nie spodziewałam.
-No ja myślę - Harry założył na siebie mój prezent. Ja to umiem jednak kupować prezenty.
-Chodź do reszty - poszłam za Stylesem i pierwszą osobą jaką napotkałam była Amy.
-Cześć dupo! -krzyknęła i rzuciła mi się na szyję.
- Hej - odwzajemniłam uścisk. Zaczęłyśmy rozmawiać, jednak po chwili poczułam parę rąk na mojej tali.
-Cześć piękna - powiedział niebieskooki i skradł na moich ustach kilka pocałunków.
-Co tam? - rzuciłam gdy oderwaliśmy się od siebie.
-Koszulkę, którą ma na sobie Hazza jest od Ciebie, prawda? - chyba nie trudno się domyśleć.
-Owszem - odpowiedziałam z lekkim rumieńcem na twarzy.
-Złośnica - powiedział i przytulił mnie od tyłu.
-Ej no, dodałam serduszko na końcu! - a to wiele kosztowało moją dumę.
-Tak, to zmienia postać rzeczy. Chodź, zaraz Harry dmucha świeczki - odpowiedział i pociągnął mnie w stronę gości, otaczających wielki tort z podobizną Stylesa. Horan jako jego najlepszy przyjaciel stał zaraz obok niego,  zmuszając mnie do tego samego.
-Dobra ludzie dmucham! - krzyknął, ale Amy go powstrzymała.
-Pomyśl życzenie idioto - zaśmiała się całując go w policzek. Tak sobie pomyślałam, że pasowaliby  do siebie, jako para.
-Już - powiedział i zdmuchnął na raz wszystkie świeczki. Wszyscy zaczęli śpiewać 100 lat.
-Jako najlepszy przyjaciel tego oto kretyna, chciałbym wznieść toast - Niall nigdy nie żałował swoich słów. To było śmieszne. Wszyscy zaczęli się śmiać i pić szampana.
-Dzięki stary - zielonooki poklepał mojego chłopaka po plecach. Jejku, od razu widać, że są sobie bliscy.
Impreza trwała dalej, Harry zaprezentował nam swój popisowy taniec. Pomińmy fakt, że w połowie spadły mu spodnie.
-Zatańczysz? - niebieskooki nie czekał na moją odpowiedź i od razu wyciągnął mnie na parkiet. Ja na prawdę jestem kiepską tancerką, jednak po czasie się wczułam.
-Pić mi się chce - tym razem to ja nie czekałam na odpowiedź i pociągnęłam Horana w stronę stołu z napojami, przy którym stała Amy i Harry. Pospiesznie wzięłam pierwszą lepszą butelkę i zaczęłam pić.
-Patrzcie kto idzie - rzuciła oschle Amy spoglądając w stronę drzwi.
-Ja pierdole - dodał Harry.
-Jeszcze jej tu brakowało - całą sprawę skomentował jeszcze mój chłopak.
-Hej - powiedziała niepewnie Victoria. Miała podpuchnięte policzki. Czy ona płakała?
-Czego chcesz? Nikt Cię tu nie zapraszał - przewrócił oczami loczek. No w sumie racja.
-Niall, możemy porozmawiać na osobności? - zdecydowanie nie podoba mi się ten pomysł.
-Ja nie mam przed nimi żadnych tajemnic - Horan wskazał ręką na nas, a następnie chwycił moją dłoń.
-Ale...- nie było dane jej skończyć, ale cieszę się, że mój blondyn nie zgodził się nigdzie z nią iść.
-Mówisz tutaj, albo nie mówisz wcale - jego ton głosu był jak najbardziej poważny.
-Bo ja...Niall ja jestem w ciąży - że kurwa przepraszam co?!





-------------------------------------------------------------------------------

Hej kochani <3

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.
Obiecuję, że teraz rozdziały będą pojawiały się częściej.

Oki, co sądzicie o rozdziale?
Podoba Wam się?

40 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

Tak, też Was kocham :*

W wolnym czasie zapraszam was:



Do następnego :D