Jego twarz skamieniała, a oczy zrobiły się czarne. Bardzo się przestraszyłam.
-Nie... to niemożliwe, z kim mnie zdradziłaś, co? - Myślałam, że będzie mnie wspierał, a tymczasem co? Niall wstał z krzesła i opuścił salę trzaskając drzwiami. Zaczęłam płakać, moje życie jest beznadziejne. Co ja teraz zrobię? W takiej melinie jakiej mieszkam nie wychowam dwójki dzieci. Co ja mówię? W ogóle nie dam rady ich wychować, co z pracą? Pieniędzmi?
*2 tygodnie później*
Siedzę już w domu, oglądam telewizję i piję kolejny kieliszek wódki. Piję, płaczę, siedzę w tych samych ubraniach, nie czeszę swoich włosów, śmierdzę meliną.
Hmm... wzorowa mamusia, jak i wzorowy tatuś, który zapomniał o naszym istnieniu. Nie chcę tych dzieci, będą miały tak samo spierdoloną rodzinę i życie jak ja. Nie potrafię ich pokochać. Chciałam nalać kolejny kieliszek wódki, lecz przerwał mi dzwonek do drzwi. Kompletnie schlana wstałam i poszłam otworzyć, po wykonaniu tych czynności zza drzwi wyłoniła mi się głowa Stylesa. Czego on tu szuka?
Hmm... wzorowa mamusia, jak i wzorowy tatuś, który zapomniał o naszym istnieniu. Nie chcę tych dzieci, będą miały tak samo spierdoloną rodzinę i życie jak ja. Nie potrafię ich pokochać. Chciałam nalać kolejny kieliszek wódki, lecz przerwał mi dzwonek do drzwi. Kompletnie schlana wstałam i poszłam otworzyć, po wykonaniu tych czynności zza drzwi wyłoniła mi się głowa Stylesa. Czego on tu szuka?
-Yhm.. hej-powiedział i patrzył się na mnie zdezorientowany.
-Szczęścia tu szukasz? W tym domu nigdy go nie było.-Warknęłam.
-Nie.. szukam Nialla
-Zły adres-Chciałam zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale jego noga mi w tym przeszkodziła.
-Ej, o co ci chodzi, chyba mogę się zobaczyć z własnym przyjacielem. - Że co? To on nie czeka w więzieniu na proces?
-Szukaj w więzieniu.
-Policja też szukała, ale jakoś się nie udało.- zamarłam w bezruchu.
-Pierdolisz.- Odpowiedziałam po dłuższej chwili namysłu.
-Przecież ty powinnaś to wiedzieć najlepiej, pokłóciliście się?
-Ja się nie kłóciłam.- Widać że był już wkurzony.
-Kurwa, mów z sensem, bo nie wytrzymam zaraz.- I wtedy kopnął w drzwi.
-Chodź- zaprosiłam go do środka.
*perspektywa Harry'ego*
Wszedłem do środka za Nicole, usiadłem na fotelu i mój wzrok od razu przykuły butelki po alkoholu. Jaki chuj? Przecież ona nie pije. Moje oczy spojrzały na nią pytająco.
-Jestem w ciąży. - gdy wypowiedziała te słowa to zesztywniałem. To kurwa nie może być prawda.
-Z kim go zdradziłaś?! - krzyknąłem podnosząc się z fotela. Miałem ochotę ją uderzyć i uwierzcie mi, byłem bardzo blisko tego czynu. Jej oczy stopniowo zaczęły wypełniać się łzami. Dziwka i jeszcze płacze, po co ja tu przychodziłem? Nie dziwię się, że nie ma tu Horana.
-Nigdy nie zdradziłam Nialla. To jego dzieci! - dzieci? Czyli liczba mnoga? No to świetnie...
-To czemu go tu nie ma co? - powiedziałem nie ukrywając zdenerwowania.
-Bo jest głupi. - dziwka.
-Nie jest głupi, tylko właśnie zmądrzał. - jestem mistrzem pocisków, już nie mogę patrzeć na jej zakłamaną twarz. Nigdy jej nie lubiłem.
-Jeśli chcecie, to po urodzeniu zrobię test na ojcostwo!
-Jeśli nie zachlejesz się na śmierć. - współczuję jej dzieciom, nie dość, że ich ojca nie ma to matka i dziadek są alkoholikami. Jaki ojciec, taka córka.
-Nie chcę tych dzieci. - powiedziała, a jej głos w połowie się załamał.
-Jesteś zwykłą dziwką. - powiedziałem, a moje zdenerwowanie sięgało zenitu. Nie wytrzymałem, po prostu opuściłem tą melinę, w przeciwnym razie uderzyłbym ją, przysięgam.
*perspektywa Nicole, jakiś czas później*
Dziś mam umówioną pierwszą wizytę u ginekologa, o ile pamiętam nazywa się Zayn Malik, dzisiaj wieczorem jest też impreza u Amy (dalej utrzymuję z nią kontakt, ona mi wierzy), której nie zamierzam opuścić. Prawdopodobnie Niall i Harry tam będą. Dowiedziałam się, że Horan może siedzieć na wolności do czasu procesu. Pierwszy raz zobaczę go od czasu sytuacji w szpitalu.
Przemierzałam korytarz szpitalny, w celu dotarcia do tego ginekologa, sama nie wiem czemu, ale trochę się denerwuję. Zajęłam pierwsze wolne krzesło i czekałam, aż zostanę wywołana.
-Nicole Blanck - zza drzwi wyłoniła się szczupła sylwetka pielęgniarki. Wstałam i pośpiesznie weszłam do gabinetu.
-Dzień dobry. - powiedział przyjaźnie doktor. Był średniego wzrostu, miał ciemne włosy i oczy.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam z uśmiechem i położyłam się na specjalnym łóżku do badania.
-Jak się pani czuje? - zapytał nakładając żel na mój brzuch.
-Myślę, że dobrze. - odpowiedziałam wymuszając uśmiech. Przecież nie powiem mu, że czuję się gorzej niż fatalnie.
-Proszę spojrzeć. - doktor Zayn wskazał na monitor po prawej stronie, sorry ale ja nic tu nie widzę.
-Patrzę.. - powiedziałam niepewnie, wywołując u niego śmiech.
-Tutaj, biją dwa serduszka. - wskazał palcem na monitor.
-Faktycznie. - odpowiedziałam, a kąciki moich ust momentalnie uniosły się ku górze.
-Dzieci są zdrowe, a pani zaczyna 2 miesiąc. - poczułam ulgę, że są zdrowe. Alkohol przecież mógł je zabić, boże jaka ja jestem głupia.
-Cieszę się doktorze. Mam pytanie, mogę iść dzisiaj na imprezę? - zapytałam niepewnie.
-Może pani, tylko proszę nie pić więcej niż kieliszek. - powiedział i ukazał mi swoje białe zęby w uśmiechu.
-Dziękuję. - odpowiedziałam opuszczając bluzkę na dół.
-Na dzisiaj to tyle, proszę na siebie uważać i widzimy się za miesiąc. - będę uważać, teraz na pewno.
-Do widzenia. - powiedziałam i wyszłam. Teraz muszę przygotować się na wieczorną imprezę.
**
Po przygotowaniach zamówiłam taksówkę i dojechałam nią do domu Amy. Niepewnie zapukałam do drzwi, miałam nadzieję że to właśnie blondynka mi otworzy. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam ją w progu.
-Hej. - powiedziała wesoło i przytuliła mnie.
-Hej - odpowiedziałam i razem weszłyśmy do środka. Grała tam głośna muzyka a w powietrzu unosił się zapach alkoholu, nic nowego... Sama podeszłam do stolika z wódką i wypiłam jeden kieliszek. Tak, poczułam się lepiej.
-Cześć piękna. - usłyszałam głos z lewej strony. Przede mną stał wysoki szatyn z niebieskimi oczami.
-Cześć. - odpowiedziałam pewnie.
-Jestem Louis. - powiedział i uśmiechnął się przyjaźnie.
-A ja Nicole - odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam.
-Jesteś dziewczyną Nialla? - zapytał pogodnie. Coś w środku mnie zakuło.
-Byłą. - odpowiedziałam szybko, chyba za szybko.
-Nie rozumiem jak Horan mógł stracić tak piękną dziewczynę, o patrz, idzie. - na pierwszą część zdania kąciki moich ust uniosły się ku górze, ale zbladłam na drugą część. Zobaczyłam blondyna, oh i to nie samego. Przy jego boku szła Victoria, u której już widać brzuszek. Nie rozumiem, jak on mógł? W pośpiechu otarłam jedną łzę.
-Nie chcę na niego patrzeć. - odwróciłam głowę i ponownie patrzyłam na Louisa. Chłopak nie zdążył mi odpowiedzieć, bo obok nas znalazła się ta pieprzona parka.
-Siema Tomlinson. - powiedział Nialler, ale zesztywniał gdy po chwili ujrzał mnie.
-Cześć Horan. - powiedział niepewnie szatyn.
-A ona co tu robi? - blondyn wskazał na mnie, a jego źrenice się powiększyły.
-To samo co ty. - burknął do niego Louis.
-Uważaj na nią, jeszcze Cię wychuja tak samo jak mnie. - Niall spojrzał na mnie z taką nienawiścią i żalem w oczach, że miałam ochotę uderzyć go i uciec.
-Horan zamknij mordę, o kobietach mówi się z szacunkiem. - dziękuję Louis. Chłopak sprawia wrażenie na prawdę fajnego i ułożonego.
-Nie o takich jak ona. - blondyn prychnął śmiechem.
-Cofnij to. - powiedział ostrzegawczo szatyn.
-Nie. - niebieskooki zaśmiał się głośno. Oczy Tomlinsona pociemniały i to były sekundy, gdy jego pięść wylądowała na twarzy Horana. I zaczęło się. Z każdym ciosem obrywali od siebie coraz mocniej, teraz leżą na ziemi obkładając się pięściami raz po brzuchu, raz po twarzy. Ludzie zaczęli ich od siebie odciągać, niestety na marne. W końcu podbiegła Victoria i zaczęła krzyczeć do blondyna, że chce, aby jej dzieci miały ojca, ale on walczył zawzięcie. W końcu pomyślałam czemu ja mam nie spróbować.
-Louis odpuść, on nie jest warty twoich pięści. - i wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki szatyn przestał i podniósł się z ziemi. Wyciągnęłam chusteczkę z torebki i włożyłam do niej lód z najbliższaj miski, a następnie podałam ją szatynowi. Niall spojrzał na mnie tak dziwnie, nie do opisania.
-Masz rację, chodźmy stąd. - odpowiedział i objął mnie ramieniem. Na zewnątrz było ciemno, a my przechodziliśmy przez pobliski park. Bardzo boję się parków nocą.
-Dziękuję. - powiedziałam po jakimś czasie.
-Za co? - zapytał Louis a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Za to, że wstawiłeś się za mną. - odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam.
-Nie ma za co, Niall to kretyn. - powiedział, wywołując przy tym na mojej twarzy większy uśmiech.
-Mogę zapytać skąd się znacie? - wypowiedziałam to trochę niepewnie.
-Z pracy. - super, czyli on też jest zamieszany w narkotyki, tak?
-Spoko. - powiedziałam, żeby nie być dłużną w odpowiedzi.
-Też mogę o coś zapytać? - czy mam się bać?
-Jasne. - odpowiedziałam starając się wypowiedzieć to bez emocji.
-Dlaczego już nie jesteście razem? Niall tak bardzo Cię kochał. - teraz to w sumie nie wiem, czy mnie kochał.
-Bo..bo Louis ja jestem z nim w ciąży...a on, on myśli, że to nie jego. - wyjąkałam i mimowolnie zaczęłam płakać, cała się trzęsłam. Po chwili przeżyłam miłe zaskoczenie, Louis przytulił mnie do siebie bardzo mocno. Poczułam się bezpieczna w jego ramionach. On jest zupełnie inny, on jest taki dobry.
-----------------------------------------------------------------
Heja miśki <3
Jak wrażenia po rozdziale?
Pisałam go z @versacegoxmez
Pamiętajcie, że każdy komentarz bardzo motywuje mnie do dalszego pisania :)
Więc teraz takie małe info, wyjeżdżam do Bułgarii i nie będzie mnie od 26 lipca do 10 sierpnia. Rozdział postaram się napisać i dodać jak najszybciej po moim powrocie xx
W razie pytań zapraszam na twittera.
Do następnego skarby xx
@Niall_potato69
-Cześć. - odpowiedziałam pewnie.
-Jestem Louis. - powiedział i uśmiechnął się przyjaźnie.
-A ja Nicole - odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam.
-Jesteś dziewczyną Nialla? - zapytał pogodnie. Coś w środku mnie zakuło.
-Byłą. - odpowiedziałam szybko, chyba za szybko.
-Nie rozumiem jak Horan mógł stracić tak piękną dziewczynę, o patrz, idzie. - na pierwszą część zdania kąciki moich ust uniosły się ku górze, ale zbladłam na drugą część. Zobaczyłam blondyna, oh i to nie samego. Przy jego boku szła Victoria, u której już widać brzuszek. Nie rozumiem, jak on mógł? W pośpiechu otarłam jedną łzę.
-Nie chcę na niego patrzeć. - odwróciłam głowę i ponownie patrzyłam na Louisa. Chłopak nie zdążył mi odpowiedzieć, bo obok nas znalazła się ta pieprzona parka.
-Siema Tomlinson. - powiedział Nialler, ale zesztywniał gdy po chwili ujrzał mnie.
-Cześć Horan. - powiedział niepewnie szatyn.
-A ona co tu robi? - blondyn wskazał na mnie, a jego źrenice się powiększyły.
-To samo co ty. - burknął do niego Louis.
-Uważaj na nią, jeszcze Cię wychuja tak samo jak mnie. - Niall spojrzał na mnie z taką nienawiścią i żalem w oczach, że miałam ochotę uderzyć go i uciec.
-Horan zamknij mordę, o kobietach mówi się z szacunkiem. - dziękuję Louis. Chłopak sprawia wrażenie na prawdę fajnego i ułożonego.
-Nie o takich jak ona. - blondyn prychnął śmiechem.
-Cofnij to. - powiedział ostrzegawczo szatyn.
-Nie. - niebieskooki zaśmiał się głośno. Oczy Tomlinsona pociemniały i to były sekundy, gdy jego pięść wylądowała na twarzy Horana. I zaczęło się. Z każdym ciosem obrywali od siebie coraz mocniej, teraz leżą na ziemi obkładając się pięściami raz po brzuchu, raz po twarzy. Ludzie zaczęli ich od siebie odciągać, niestety na marne. W końcu podbiegła Victoria i zaczęła krzyczeć do blondyna, że chce, aby jej dzieci miały ojca, ale on walczył zawzięcie. W końcu pomyślałam czemu ja mam nie spróbować.
-Louis odpuść, on nie jest warty twoich pięści. - i wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki szatyn przestał i podniósł się z ziemi. Wyciągnęłam chusteczkę z torebki i włożyłam do niej lód z najbliższaj miski, a następnie podałam ją szatynowi. Niall spojrzał na mnie tak dziwnie, nie do opisania.
-Masz rację, chodźmy stąd. - odpowiedział i objął mnie ramieniem. Na zewnątrz było ciemno, a my przechodziliśmy przez pobliski park. Bardzo boję się parków nocą.
-Dziękuję. - powiedziałam po jakimś czasie.
-Za co? - zapytał Louis a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Za to, że wstawiłeś się za mną. - odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam.
-Nie ma za co, Niall to kretyn. - powiedział, wywołując przy tym na mojej twarzy większy uśmiech.
-Mogę zapytać skąd się znacie? - wypowiedziałam to trochę niepewnie.
-Z pracy. - super, czyli on też jest zamieszany w narkotyki, tak?
-Spoko. - powiedziałam, żeby nie być dłużną w odpowiedzi.
-Też mogę o coś zapytać? - czy mam się bać?
-Jasne. - odpowiedziałam starając się wypowiedzieć to bez emocji.
-Dlaczego już nie jesteście razem? Niall tak bardzo Cię kochał. - teraz to w sumie nie wiem, czy mnie kochał.
-Bo..bo Louis ja jestem z nim w ciąży...a on, on myśli, że to nie jego. - wyjąkałam i mimowolnie zaczęłam płakać, cała się trzęsłam. Po chwili przeżyłam miłe zaskoczenie, Louis przytulił mnie do siebie bardzo mocno. Poczułam się bezpieczna w jego ramionach. On jest zupełnie inny, on jest taki dobry.
-----------------------------------------------------------------
Heja miśki <3
Jak wrażenia po rozdziale?
Pisałam go z @versacegoxmez
Pamiętajcie, że każdy komentarz bardzo motywuje mnie do dalszego pisania :)
Więc teraz takie małe info, wyjeżdżam do Bułgarii i nie będzie mnie od 26 lipca do 10 sierpnia. Rozdział postaram się napisać i dodać jak najszybciej po moim powrocie xx
W razie pytań zapraszam na twittera.
Do następnego skarby xx
@Niall_potato69