-Hej Nicole, wejdź. - trzeba przyznać, że zdziwiła się na mój widok. Co chwilę chciało mi się śmiać.
-Elo melo, 3 2 0 - odpowiedziałam śmiejąc się. Bez żadnego namysłu weszłam do środka i usiadłam na wygodnej kanapie.
-Ćpałaś - powiedziała Amy z poważną miną. Co ona taka sztywna?
-Ja ? Wydaje Ci się. - odpowiedziałam nie przestając się śmiać.
-Umiem rozpoznać, czy ktoś jest naćpany, czy nie. - odrzekła surowo. Wielkie mi "halo".
-Wyluzuj. - powiedziałam z uśmiechem.
-Dziewczyno, zniszczysz sobie życie! - krzyknęła. Ja pierdole, ogłuchłam.
-Moje życie i tak nie ma sensu. - przecież nawet gdybym umarła, to i tak nikt by po mnie nie płakał.
-Tylko teraz pomyśl sobie, co będzie jak Niall sobie wszystko przypomni. - no fakt. O tym nie pomyślałam. Ale nawet jak sobie przypomni, to i tak może wybrać życie beze mnie. Chociaż, mówił, że mnie kocha... nie wiem co o tym myśleć.
-Przypomni sobie, albo i nie przypomni. Do tego czasu może sobie znaleźć kogoś innego. - tego bym chyba nie przeżyła.
-Tak, masz racje, lepiej zostać ćpunką i alkoholiczką. Dobrze wiesz, że Niall nienawidzi narkotyków. - no w sumie ma trochę racji.
-Nienawidzi narkotyków i dlatego nimi handluje, tak? - w sumie zastanawia mnie to od dłuższego czasu.
-Handluje bo musi. Myślisz, że on chce to robić?! - no i zaczęła się ostra wymiana zdań.
-Powiedział mi dzisiaj, że woli pracę i życie dziwkarza od bycia ze mną! Ty jak byś to zrozumiała?! - na te słowa Amy zamilkła na dłuższą chwilę.
-Nicole, to może zamiast upijać się do nieprzytomności, pokażesz mu, dlaczego się zmienił. Pokaż mu, dlaczego Cię pokochał. - dobrze mówić, gorzej zrobić. Przecież on woli towarzystwo...innych.
-To nie jest takie proste. Co ja mam zrobić? - tylko nie płacz Nicole...
-Spróbuj go odzyskać. - taa, dzięki za radę.
-Jak? - bo za bardzo nie wiem.
-Bądź sobą. Zrób to tak, jak za pierwszym razem. - powiedziała Amy. Jak coś jest dobrze, to zawsze musi się spierdolić.
-Kiedy mam zacząć? - zapytałam.
-Zaraz. - długo nie czekałam na odpowiedź.
-Myślisz, że jest jeszcze na tej imprezie? - zapytałam z nadzieją.
-Dziewczyno, on zawsze wychodzi ostatni. - odpowiedziała Amy i zaczęłyśmy się śmiać.
-To ja...idę tam. - powiedziałam i pożegnałam się z blondynką. Szlam tak przez chwilę, aż zobaczyłam to:
Po raz pierwszy pożałowałam, że nie poprosiłam o rozkładany kij bejsbolowy na urodziny. Ona normalnie rozbiera go wzrokiem! Cały czas się śmieją. Ona nawet nie jest ładna! Świetnie, idą w moją stronę.
-Hej Nicole, poznaj Victorię. - lepiej być nie mogło.
-Hej, jestem Victoria. - super...
-Wiem, Niall przed chwilą mi powiedział. Nie jestem głucha. - odpowiedziałam z irytacją.
-Okey, chciałam być miła. Nie musisz się na mnie wyżywać. - odpowiedziała nieśmiało. Normalnie rzygam tęczą.
-Czyż nie jest urocza? - "zapytał" Horan, po czym ją pocałował. Fu!
-Nie. - odpowiedziałam od razu.
-Coś taka nie w humorze? - zapytał niebieskooki wpatrując się w moje oczy.
-Niall. - szturchnęła go brunetka.
- Nicole, ćpałaś! - ja pierdole, zaczyna się.
-Nie Twoja sprawa. - odpowiedziałam ze złością.
-Właśnie Niall, to nie Twoja sprawa. - jeszcze ta się wtrąca. Niech mnie ktoś trzyma, bo przywalę jej z półobrotu.
-Victoria, nie wtrącaj się! Idź do domu, kościoła czy gdzie tam chcesz! - krzyknął blondyn na dziewczynę. Uciekła z płaczem. Dobrze jej tak.
-O proszę. Miłość do Victorii się skończyła? - tak, jestem złośliwa.
-Pogadam z nią potem. Nicole, co się z Tobą stało?! - teraz się zainteresował?
-Nic, co powinno Cię obchodzić. - burknęłam cicho. I zaczęłam uciekać. Chłopak starał się mnie dogonić, ale w pewnym momencie wsiadłam do taksówki, którą pojechałam prosto do domu.
(Tydzień później)
Niall wielokrotnie próbował się do mnie dodzwonić, ale po zdjęciach, których codziennie przybywało na jego tt, nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
Nienawidzę imienia Victoria. Ze mną nigdy nie dodał zdjęcia. A teraz proszę. Jedyne 1678 like pod jednym zdjęciem. Właśnie widzę, jaki to przelotny romansik. Czujecie ten sarkazm? Usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto tu kurwa przylazł?! Otworzyłam drzwi. Ta, elo Horan.
-Cześć, możemy porozmawiać? -od kiedy o taki "grzeczny"?
-Jasne. - odpowiedziałam bez żadnych emocji. Niebieskooki usiadł wygodnie na kanapie, więc ja usiadłam na fotelu i dałam mu znak, żeby mówił.
-W ogóle się nie odzywasz. Ja..ma...martwiłem się o Ciebie. - mam ochotę mu powiedzieć, żeby odpalił swojego kucyka i w podskokach zapierdalał do Victorii, ale się powstrzymam.
-Niepotrzebnie. - odpowiedziałam krótko i wyraźnie.
-Chodź, zapraszam Cię na obiad. - jaka zmiana. Kto by kurwa pomyślał...
-Lepiej nie, bo Victoria będzie zazdrosna. - wredota poziom hard.
-Nicole, ja jej nie kocham. Udaję. Ona jest siostrą mojego szefa. - czy ja dobrze usłyszałam?! A tak w ogóle, to dlaczego on mi się tłumaczy? Dlaczego mówi, że jej nie kocha? Zależy mu na mnie? I znów ta nadzieja.
-Dobra, chodź, bo jestem głodna. -chłopak uśmiechną się i wyszliśmy z domu. Wspomniałam, że od tygodnia prawie nic nie piję? Moje życie nabiera barw. Przez całą drogę do restauracji dużo rozmawialiśmy i bardzo dużo śmialiśmy. Po dotarciu do celu, zajęliśmy stolik na końcu sali przy oknie. Po chwili przyszedł kelner i przyjął zamówienie.
-A jak tam u taty? - zapytał nieśmiało niebieskooki.
-Nie widziałam się z nim od dłuższego czasu. - odpowiedziałam. Ehh zmieńmy temat.
-Dlaczego? - wiedziałam, że będzie drążył temat.
-Nie odczuwam takiej potrzeby. - odpowiedziałam.
-Może, jak zjemy to pójdziemy go odwiedzić? - zaproponował Niall. Nie czaję go.
-Na prawdę chcesz odwiedzać ćpuna i alkoholika, który prawie Cię zabił i przez którego masz zaniki pamięci? - okey, Horan mnie zadziwia.
-On Cię teraz potrzebuje. - jedna łza spłynęła po moim policzku. Ja nigdy nie otrzymałam od niego wsparcia. Ale to mój tato. Kocham go.
-Ja nikomu nie jestem potrzebna. - powiedziałam i spojrzałam w okno. Piękny dziś dzień.
-Jesteś. Potrzebuje Cię Twój ojciec i ...i ja. - OMG! Niall mnie potrzebuje. Czuję się doceniona. Kocham go.
-Dobrze, możemy iść go odwiedzić. - powiedziałam z uśmiechem, a Horan złapał mnie za rękę, ale po chwili "opamiętał się" i szybko ją zabrał. W tym momencie kelner przyniósł jedzenie. Boże, jaka jestem głodna. Od razu wzięłam się za jedzenie. Oczywiście niebieskooki wcale nie był gorszy. Czy on ma żołądek bez dna?! Po zjedzonym posiłku przyszedł kelner i przyniósł rachunek, więc wyciągnęłam portfel.
-O nie, ja płacę. - powiedział Niall i wyciągnął pieniądze.
-Ale... - nie było dane mi skończyć.
-Nie ma żadnego ale, ja Cię zaprosiłem i ja za Ciebie płacę. -powiedział, a kąciki jego ust powędrowały ku górze. Zarumieniłam się...z resztą jak zawsze.
-Dzięki. -odpowiedziałam.
-To teraz do Twojego taty. - powiedział chłopak wstając z krzesła.
-Na to wygląda. -- odpowiedziałam niepewnie. Wyszliśmy z restauracji zmierzając w stronę więzienia. Co ja powiem ojcu? Będę jeszcze umiała normalnie z nim porozmawiać? Z rozmyśleń wyrwał mnie Horan.
-Wszystko okey? - zapytał.
-Tak. - odpowiedziałam.
-Denerwujesz się? - ja pierdole.
-Trochę. - odpowiedziałam chowając ręce do kieszeni, bo zaczęło robić się zimno.
-Zimno Ci? - zapytał niebieskooki, chcąc zdejmować swoją kurtkę.
-Nie, ciepło mi. - ciepło mi? Serio? Jaka ja jestem głupia.
-Jesteś gotowa na spotkanie ojca? - a ten dalej ciągnie ten temat.
-Boję się. - musiałam w końcu to z siebie wydusić.
-Wszystko będzie dobrze. Będę tam z Tobą. - powiedział i położył rękę na moim ramieniu. Poczułam się jakoś bezpieczniej. Cholerne uczucie, gdy chcesz kogoś pocałować albo przytulić, ale nie możesz tego zrobić.
-Dziękuję, że mnie wspierasz.- powiedziałam delikatnie się uśmiechając.
-Od tego są przyjaciele. - przyjaciele powiadasz...
-A co tam u Harrego? - umiem zmieniać tematy.
-W sumie okey. Mam pytanie. - ta? To zajebiście.
-Pytaj. - powiedziałam z uśmiechem.
-Bo nikt mi jeszcze nie powiedział, dlaczego wy się tak nienawidzicie? - dobre pytanie Horan.
-Bo Harry to zapatrzony w siebie idiota obrażający mnie bez powodu. On zaczął tę "wojnę" - odpowiedziałam, a Niall zaczął się śmiać. Debil.
-Rozumiem. - powiedział nie przestając się śmiać. Zaraz mu wpierdolę.
-I z czego rżysz? - zapytałam.
-Sorry. O patrz, to tutaj. - powiedział chłopak wskazując na ogromne ogrodzenie, za którym znajduje się więzienie.
-Tak, to tutaj. - odpowiedziałam cicho, ledwo przełykając ślinę.
-Gotowa? - zapytał łapiąc mnie za rękę. No, chyba jestem trochę ważniejsza niż przyjaciółka. Dodało mi to otuchy.
-Gotowa. - odpowiedziałam pewnie i ruszyliśmy w stronę bramy wejściowej.
-----------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani ♥ Rozdział miał się pojawić w weekend, no i się pojawił. Przepraszam, że tak późno, no bo jest już 23.50 ;) Jak wrażenia? Mam nadzieję, że wam się podoba ♥
Oglądaliście 1D Day? Aww, to była jedna z najlepszych nocy w moim życiu :*
Dzięki za wszystkie komentarze, kocham was ♥
Do następnego ;*