Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Otarłam oczy i odwróciłam się. Uśmiechnęłam się na widok śpiącego blondyna. Wyglądał tak słodko z rozczochranymi włosami.Wspomnienia z wczorajszej nocy tylko powiększały uśmiech na mojej twarzy. Delikatnie wyrwałam się z jego uścisku i postanowiłam zrobić śniadanie. Kocham gotować. Zaszaleję, zrobię naleśniki. Ubrałam moje kapcie-dinozaury i udałam się do kuchni. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki i zaczęłam smażenie. Po chwili poczułam ciepłe ręce na swoich biodrach. W moim brzuchu szalało stado motyli, gdy chłopak składał pocałunki na mojej szyi.
-Dzień dobry - powiedział jeszcze zaspanym i lekko zachrypniętym głosem. On jest tak bardzo perfekcyjny.
-Hej. Siadaj, zaraz będzie śniadanie - wskazałam palcem na naleśniki, które wystarczyło tylko posmarować czekoladą.
-Kocham naleśniki, ale Ciebie bardziej - moje policzki oblał rumieniec. Dużo razy słyszałam z jego ust, że mnie kocha, ale dalej to wydaje się być dla mnie nierealne, że ktoś taki jak on może być z kimś takim jak ja.
-Też Cię kocham - odpowiedziałam i odwróciłam się do blatu, na którym leżały naleśniki. Zaczęłam je starannie smarować. Po chwili położyłam je na stole. Oboje zaczęliśmy je jeść.
Po skończonym posiłku pozbierałam talerze i zaniosłam je do zmywarki.
-Teraz czas na deser - powiedział niebieskooki i podszedł do mnie, łapiąc w tali.
-Łakomczuch. Zaraz coś zrobię - odpowiedziałam i chciałam podejść w stronę lodówki, ale nie puścił mnie.
-Chodziło mi o Ciebie - ok, tego się nie spodziewałam. Szczerze, to nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Niall zaatakował moje usta i nie zostało mi nic innego jak oddawanie pocałunków. Wkrótce zostałam posadzona na blacie. Horan delikatnie masował skórę na moich biodrach. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, jednak zaraz usłyszeliśmy dźwięk jego telefonu.
-Kurwa - rzucił chłopak i odebrał telefon. Nie rozmawiał przy mnie. Wyszedł do drugiego pokoju.
Wrócił po około 10 minutach i był bardzo zdenerwowany.
-Co się stało? - zapytałam w końcu. Niall stał przede mną całkiem ubrany (ja miałam na sobie długą koszulkę i majtki).
-Muszę iść do pracy. - powiedział niezadowolony i zmarszczył brwi.
-Olivier dzwonił? - Horan przewrócił oczami.
-Zadzwonię potem - odpowiedział, pocałował mnie w usta i po prostu wyszedł.
*
Tydzień później
-Amy, pomóż mi no. Co mogę mu kupić na walentynki? - odezwałam się po kolejnym łyku kawy. Przyszłam do Amy już kilka godzin temu i od tamtej pory nad tym myślimy. Niall i Harry są w pracy, ale zaraz powinni wrócić.
-Bądź oryginalna. Na przykład wywołaj wasze zdjęcia i zrób z nich ogromny kolaż - może to nie taki głupi pomysł? Ciągle po głowie chodziła mi ta przed tygodniowa wyprawa do pracy Niall'a. Między nami jest wszystko super, ale do tej pory nie powiedział mi po co pojechał wtedy do tej pracy i spina się, gdy o to pytam.
-Dobra, ale musisz mi w tym pomóc. Zrobimy to jutro u mnie, ok? - zaproponowałam, jednak dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, bo do domu wbiegli chłopcy. Byli w szoku.
-Co się stało? - Amy wyprzedziła mnie z tym pytaniem.
-Ona jest w szpitalu - powiedział zdyszany Niall. Kto? Co? Jak?
-Kto? - zapytałam przerażona.
-Alex - odpowiedział równie zdyszany Styles.
-Co się stało? - Amy słysząc jej imię trochę wyluzowała w przeciwieństwie do mnie.
-Skakała ze spadochronem. Nie otworzył jej się. - moja siostra?! Boże.
-Ona żyje? W jakim jest stanie? Jedziemy do szpitala! - krzyczałam jak opętana. Może nie miałam najlepszych relacji z Alex, ale jak by nie patrzeć to moja siostra. Kurwa najpierw Niall w szpitalu, teraz moja siostra.
-Więcej nic nie wiem - odpowiedział mój chłopak. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. To kurwa nie możliwe.
-Ja muszę do szpitala - powiedziałam błagalnie i prawie niedosłyszalnie. Niall objął mnie ramieniem.
-Zawiozę Cię - tylko skinęłam głową i udałam się w stronę samochodu, podtrzymywana przez Horana.
W samochodzie panowała zupełna cisza, którą po chwili przerwał blondyn.
-Serio tak Ci na niej zależy? - właśnie w takich chwilach, w których druga osoba może umrzeć, uświadamiasz sobie, jak bardzo Ci na niej zależy.
-To moja siostra - odpowiedziałam szeptem.
-Będzie dobrze - poklepał mnie po kolanie. Mhm, wszyscy tak mówią. Nie odpowiedziałam.
Niedługo potem zajechaliśmy pod szpital. Wybiegłam z auta jak oparzona.
-Gdzie Alex Blanck? - prawie wykrzyczałam do recepcjonistki.
-Sala 184 - odpowiedziała przerażona. Zaraz dobiegł Niall i przeprosił recepcjonistkę wzrokiem. Zaczęłam biegać po wszystkich korytarzach. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę, ale teraz nie zwracałam na to uwagi. Muszę się dowiedzieć co z moją siostrą.
-Nicole... - zaczął Horan, kładąc mi rękę na ramieniu.
-Gdzie jest ta cholerna sala?! - zaczęłam krzyczeć na cały szpital.
-Za Tobą. Uspokój się - gwałtownie się odwróciłam. Sala 184 była otoczona szklaną szybą. Ujrzałam przez nią Alex i Oliviera siedzącego przy jej łóżku. Na nasz widok chłopak wyszedł z sali.
-Co z nią? - zapytałam, gdy tylko przekroczył próg.
-Nie najlepiej... - odpowiedział drapiąc się po karku.
-Jak to się stało, że ten cholerny spadochron się nie otworzył? - w końcówce tego zdania głos mi się załamał. To straszne. Moja jedyna, popieprzona, ale jednak siostra.
-Nie wiem, gdyby nie ja, to ona nigdy by nie skoczyła - widać było, że jest załamany, ale za wszelką cenę nie chciał tego pokazać. On kocha Alex. Widzę to. Z bezsilności kopnął z całej siły w ścianę. Chciałam odpowiedzieć, ale przyszedł lekarz.
-Państwo od Alex? - zapytał spoglądając w kartę.
-Tak - odpowiedziałam natychmiast. Moje serce z sekundy na sekundę biło szybciej. Zaraz zawału dostanę.
-Nie mam dla państwa najlepszych wiadomości - przeszła mnie fala ciepła i łzy zaczęły wypływać z moich oczu. Zachwiałam się, ale Niall mnie podtrzymał.
-To znaczy? - zapytał niepewnie szatyn.
-Stan jest krytyczny, nie mamy pewności czy pacjentka przeżyje noc - zamarłam. Moje nogi ugięły się pode mną a powieki opadły. Dalej nie wiem, co się ze mną działo. Zemdlałam.
-Nicole... - zaczął Horan, kładąc mi rękę na ramieniu.
-Gdzie jest ta cholerna sala?! - zaczęłam krzyczeć na cały szpital.
-Za Tobą. Uspokój się - gwałtownie się odwróciłam. Sala 184 była otoczona szklaną szybą. Ujrzałam przez nią Alex i Oliviera siedzącego przy jej łóżku. Na nasz widok chłopak wyszedł z sali.
-Co z nią? - zapytałam, gdy tylko przekroczył próg.
-Nie najlepiej... - odpowiedział drapiąc się po karku.
-Jak to się stało, że ten cholerny spadochron się nie otworzył? - w końcówce tego zdania głos mi się załamał. To straszne. Moja jedyna, popieprzona, ale jednak siostra.
-Nie wiem, gdyby nie ja, to ona nigdy by nie skoczyła - widać było, że jest załamany, ale za wszelką cenę nie chciał tego pokazać. On kocha Alex. Widzę to. Z bezsilności kopnął z całej siły w ścianę. Chciałam odpowiedzieć, ale przyszedł lekarz.
-Państwo od Alex? - zapytał spoglądając w kartę.
-Tak - odpowiedziałam natychmiast. Moje serce z sekundy na sekundę biło szybciej. Zaraz zawału dostanę.
-Nie mam dla państwa najlepszych wiadomości - przeszła mnie fala ciepła i łzy zaczęły wypływać z moich oczu. Zachwiałam się, ale Niall mnie podtrzymał.
-To znaczy? - zapytał niepewnie szatyn.
-Stan jest krytyczny, nie mamy pewności czy pacjentka przeżyje noc - zamarłam. Moje nogi ugięły się pode mną a powieki opadły. Dalej nie wiem, co się ze mną działo. Zemdlałam.
**
Obudziłam się na łóżku. Nie było to łóżko szpitalne, ani łóżko w moim domu. Rozejrzałam się dookoła i w końcu rozpoznałam, że to sypialnia Niall'a. Chłopak siedział obok i bacznie mi się przyglądał.
-Napij się - wręczył mi kubek z wodą. Bez większego zastanowienia opróżniłam naczynie.
-Powiedz mi, że ta sprawa z Alex to tylko sen. - spojrzałam na niego błagalnie, jednak doskonale wiedziałam co mi odpowie.
-Będzie dobrze, obie musicie wypoczywać - muszę przy niej być. Nie mogę tak bezczynnie tutaj leżeć.
-Muszę do szpitala - zerwałam się z łóżka, jednak pospiesznie z powrotem na nie usiadłam, bo nie mogłam ustać na nogach.
-Widzisz w jakim jesteś stanie? Teraz nigdzie nie pójdziesz - westchnęłam na słowa niebieskookiego.
-W jakim ona jest stanie? - zapytałam, na co chłopak odwrócił głowę w drugą stronę. Nie podoba mi się to.
-Pójdę po coś do jedzenia - ładnie chcesz się wymigać panie Horan.
-Siadaj i mów co z nią! - krzyknęłam a następnie zaczęłam płakać. Boże. Przez 85% mojego życia płaczę.
-Nie powinnaś się denerwować, Twój organizm jest osłabiony. Proszę nie płacz - powiedział i otarł dłońmi moje policzki.
-Czy ona żyje? - zapytałam prawie niesłyszalnie.
-Tak, ale jest w śpiączce. Nie wiadomo czy się z niej wybudzi. - nie dopuszczam do siebie takiej myśli.
***
Za dwa dni są walentynki. Chciałabym spędzić ten dzień w jak największym spokoju. Alex żyje, ale jest w śpiączce. Odwiedzam ją codziennie. Victoria ma za niedługo iść na wizytę u lekarza i pokazać nam wyniki. W skrócie mówiąc, żyję w stresie. Przynajmniej skończyłam już prezent dla Horana. A jeśli już mowa o Niall'u to chwilowo mieszkam z nim. Zaraz wychodzimy na spacer. Lekarz kazał mi dużo czasu spędzać na świeżym powietrzu.
-Gotowa? - zapytał niebieskooki i podał mi rękę do wyjścia.
-Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem.
Spacerowaliśmy po pobliskim parku i zauważyliśmy dziecko przebrane za kangura. Nie wnikam, co robiło tu w tym stroju.
-Pamiętasz naszą grę w kalambury? - zapytał chłopak z uśmiechem na ustach.
-Skacząca wątróbka - zaśmiałam się.
-A Harry był tygrysem - chyba chciał powiedzieć małpą...zaraz co?!
-Zaraz, pamiętasz to? - moje oczy powiększyły się do niemożliwej wielkości. Chłopak był lekko zmieszany.
-Teraz sobie przypomniałem - powiedział i odwrócił głowę w drugą stronę. Ściemnia.
-Kręcisz coś - mnie nie da się tak łatwo oszukać. Za dobrze go znam.
-Serio. O patrz, łabędź - wskazał ręką na białe stworzenie. Nie ze mną takie numery. Zatrzymałam się stanęłam naprzeciwko niego.
-Niall, wyraźnie ściemniasz - spojrzałam złowrogo w jego oczy.
-Dobra, od jakiegoś czasu pamiętam wszystko - co kurwa? Jak?
-Co? Dlaczego mi nie powiedziałeś? Ile to trwa? - czy ja na prawdę powiedziałam to na jednym oddechu?
-No tak mniej więcej od momentu, w którym przyszedłem do Ciebie po sprawie z Victorią - powiedział niepewnie drapiąc się w kark. Co Ci faceci mają z tym drapaniem w kark?
-Okłamywałeś mnie przez tyle czasu?! - nie wierzę. Myślałam, że jest inny.
-To nie tak - czyli jak to się teraz nazywa? Nie "okłamywanie" tylko "oszukiwanie"? A ja się kurwa tak martwiłam.
-Po nocach nie spałam! Wiesz ile ja łez wylałam i ile razy się o to modliłam, a ty mi teraz wyskakujesz z takim czymś?! - ciśnienie mi skoczyło.
-Nicole... - o nie. Teraz ja mówię.
-Myślałam, że w związkach chodzi o wzajemne zaufanie i szczerość, ale jak widzę w tym przypadku to się nie udało. - spuściłam głowę w dół. Nie mogę w to uwierzyć.
-Daj mi coś powiedzieć - podszedł do mnie i chwycił za brodę.
-Daj mi spokój. - odpowiedziałam i poszłam w drugą stronę. - Nie waż się za mną iść! - krzyknęłam na odchodne.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Hej myszki <3
Co tam u was?
Jak wrażenia po rozdziale?
Drama time xD
Dziękuję wam za wszystkie komentarze i ponad 40 tysięcy wyświetleń <3
Jesteście najlepsi xx
Kocham was i do następnego :)
W razie pytań piszcie na tt - @Niall_potato69