wtorek, 6 sierpnia 2013

Część 1

(Perspektywa Nicole)

Szłam tak tą cholerną ulicą. Było cholernie ciemno. Świeciła tylko jedna cholerna lampa w oddali. Wszystko było cholernie chujowe. Całe moje życie jest cholernie chujowe. Wracam sobie od mojej cholernej grupki "przyjaciół". Taa, potrafią mnie tylko krytykować, obgadywać. Mili są tylko wtedy, gdy mam odrobione zadanie domowe. Zaraz. Przecież tak od zawsze wygląda moje życie. Nikt mnie nigdy nie akceptował z wyjątkiem mojej matki, która nie żyje już od paru ładnych lat. Własny ojciec woli alkohol i dragi od córki. Szłam tak rozmyślając nad moim beznadziejnym życiem. W pewnym momencie usłyszałam męskie głosy. Rozejrzałam się, ale nikogo nie dostrzegłam. Nagle poczułam, jak ktoś mocno trzyma mnie za nadgarstki i ciągnie mnie w jakąś ślepą uliczkę.
-No mała, to teraz się zabawimy. -zamarłam bez ruchu. Przede mną stał wysoki mężczyzna. Był łysy i miał brązowe oczy. Na nogach miał dresy. Cholera. Trafiłam na jakiegoś dresa z okolicy. Pewnie teraz mnie zgwałci i zostawi. Najgorsze było to, że nie był sam. Za nim stało dwóch dobrze napakowanych typków. 
-Proszę, zostaw mnie.- powiedziałam błagalnym głosem, gdy chłopak zaczął całować mnie po szyi, a jego ręce powędrowały na moje pośladki.
-To potrwa tylko chwilkę kochanie. - powiedział z lekkim uśmieszkiem. Zaczął przegryzać moje ucho. Bawił się szelką od mojego stanika. Krzyczałam, błagałam, ale nic to nie dało. Nikogo nie było o tej porze na ulicach. Ja to mam cholerne szczęście.
-Pomocy! - krzyknęłam jak najgłośniej. Źle zrobiłam, gdyż tylko rozzłościłam tym tą łysą pałę. Z drugiej strony, co miałam zrobić? Zaczął ściągać moją koszulkę. I co teraz? 
-Zamknij się! - krzyknął łysy, po czym dostałam z otwartej w policzek. Chciałam mu oddać, ale przetrzymał moją rękę.- Nawet nie próbuj, bo to może się dla Ciebie skończyć gorzej niż sobie tylko wyobrażasz.-No tak, jestem tylko bezbronną, pomiataną, nikomu nie potrzebną Nicole. Moje myśli przerwał męski głos. Nie, nie był to głos łysego. Moje serce uradowało się, myśląc, że to mój wybawca.
-Nie ładnie tak bić dziewczyny Bill.- powiedział nieznajomy. Więc ta łysa pała nazywa się Bill. Cudownie...
-Czego chcesz Horan? - powiedział Bill. Jakie chujowe imię. Bill. Matka chyba go nie kochała, upokarzając go tym imieniem. Prawie wybuchłam śmiechem, gdy o tym pomyślałam. Podejrzewam, że Horan to nazwisko.
-Spieprzaj stąd, to mój teren. Wszystkie dziewczyny na tym terenie też są moje. -No tak, zawsze trzeba mieć nadzieję. Jak nie ten mnie zgwałci, to następny to zrobi.
-Niall, daj spokój. -powiedział Bill całując mnie w szyję. To bardzo rozzłościło Niall'a, bo raczej tak miał na imię. Podszedł do bila i zadał mu cios w plecy. Łysol od razu pał na ziemię. Wspólnicy tej pałki zareagowali. Jeden podszedł i zadał Horanowi cios w nos. Ehh, współczuję, bo blondyn od razu zadał mu cios w kroczę. Padł. Ten trzeci chyba bardzo się przestraszył, bo uciekł.
-Nic Ci nie jest? - zapytał blondyn. Teraz dostrzegłam jakie ma piękne, niebieskie oczy.
-N..ni...nie.-powiedziałam jąkając się. Nicole! Ogarnij się!
-Jestem Niall. -powiedział. To nic, że już to wiem.
-Ni..Nicole. - odpowiedziałam jąkając się. Umysł mówi mi, żeby spierdalać, jak daleko się da, ale jakoś moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Wpatrywałam się tak w jego oczy...
-Chodź. -powiedział Niall. WTF? Gdzie ja mam niby z Tobą iść?!
-Gdzie?- zapytałam, na co tylko niebieskooki się uśmiechną. Nie otrzymałam odpowiedzi. Wziął mnie na ręce, mimo moich protestów. Był za silny. Wkrótce doszliśmy do domu. Jak podejrzewam, domu Horana. Wniósł mnie do środka, posadził na kanapie, zamkną drzwi wejściowe, klucz schował do kieszeni i usiadł obok mnie jak by nigdy nic.
-Więc, opowiedz mi coś o sobie. - Ja pierdole, jakiś psychopata. 
-Możesz mnie wypuścić?-zapytałam, mając nadzieję, że odpowiedź będzie pozytywna.
-Nie. -odpowiedział bez żadnych emocji. Zamurowało mnie. Co to ma kurwa być? Porwanie?
-Ok, teraz bez żartów. Wypuść mnie. -to już przestawało być śmieszne, zaczynało się robić... strasznie?
-Nie, od teraz należysz do mnie. To ja zadecyduję,kiedy pójdziesz sobie wolno. Wybacz. - kurwa, z nim trzeba do psychologa. Co ja gadam, do psychiatry!! Ale jedno trzeba mu przyznać, jest cholernie niebezpieczny i szalenie pociągający. Opanuj się Nicole. On Cię więzi! A może to i lepiej.. będę miała przynajmniej z kim porozmawiać.
-Ok. -odpowiedziałam, a na twarzy chłopaka pojawiło się wielkie zdziwienie. No w sumie tak, no bo kto normalny zgadza się na ograniczenie wolności. Kto normalny woli zostać w domu chłopaka, o którym nic się nie wie. Już miał mi odpowiedzieć, gdy do domu wszedł mężczyzna z burzą loków na głowie. Podszedł do Niall'a, przywitali się, po chwili spojrzał na mnie. Nie wiedziałam, czy mam się bać? Nicole! Stop! To mogą być gwałciciele, mordercy, dilerzy !!
-Nicole, pozwól, że Ci przedstawię. To mój przyjaciel Harry. Harry to jest Nicole. - powiedział blondyn. Harry pocałował moją rękę i powiedział coś w rodzaju "miło mi poznać". No, ja nie wiem czy tak miło.
-To ja was tu zostawiam, idę na imprezę. Pa. - powiedział loczek, wychodząc z domu. I znowu zostałam tylko z niebieskookim.
-Twoje rzeczy są w pokoju na górze, tam gdzie będziesz spać maleńka.- co kurwa? Skąd Horan wziął moje rzeczy?
-Co? Skąd masz moje rzeczy?-zapytałam.
-Kochanie, jestem lepszy niż FBA - powiedział z chytrym uśmieszkiem. - To może pokażę Ci Twój pokój? -Niall nie czekał na odpowiedz, tylko pociągnął mnie za sobą. Moim oczom ukazała się śliczna sypialnia w kolorach czarnych i czerwonych. Wow.
-Jak tu ślicznie - powiedziałam bez zastanowienia się. Kurde. Chłopak się uśmiechną, przybliżył swoją twarz do mojej. Czas jak by stanął w miejscu. Już chciałam zatopić się w jego ustach, gdy oboje usłyszeliśmy strzały z pistoletów. Niall szybko pobiegł do szafki, wziął pistolet i stanął na przeciwko mnie. O kurwa. A jak on rzeczywiście jest mordercą. Słyszałam kiedyś, że w Londynie jest dwóch niebezpiecznych kolesi, są najlepszymi przyjaciółmi. A jeśli tu chodzi o Niall'a i Harrego? W co ja się wpakowałam.
-Zostań tu. Schowaj się pod biurko, wrócę jak najszybciej. - powiedział Horan i wybiegł z pokoju. Zrobiłam tak, jak kazał. Trzęsłam się ze strachu. Słyszałam tylko strzały...

----------------------------------------------------------------------------------------------------
No to mamy część pierwszą, wiem, że trochę słaba, ale dopiero zaczynam ;) Trochę krótka, ale obiecuję, że następne będą dłuższe :D






8 komentarzy:

  1. Ja sama się śmiałam z tego imienia (Bill Hahhah)Super opowiadanie ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuper :) Mój Horan w wersji niegrzecznej o.O. Spoko :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś genialna! Kocham Cię po prostu! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgodnie z prośbą jestem i powiem ci że strasznie to wciaga :) Bardzo fajnie się czyta :) zapraszam do mnie :) http://one-direction-vs-siatkowka.blogspot.com/ Szkoda że dopiero teraz znalazłam twojego bloga :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Wedlug mnie nie jest to zbyt mocne. Ilosc przklenstw nie nadrobi poziomu.
    Glowna bohaterka wydaje sie brac wszystko za "jakis zart" i ma jakby olewajace podejscie. Jej przeklinanie tylko wzmacnia ten efekt. To porwanie Nialla i jakies dziwne pytania tez byly raczej slabe. Nie chce byc wredna. Po prostu dziele sie z toba moja opinia :) Raczej nie bede czytac dalej. Szablon jest swietny i spodziewalam sie czegos lepszego, gdy go zobaczylam, ale nie mam do ciebie pretensji. Podejrzewam, ze po prostu masz bardzo male doswiadczenie lub jest bardzo mloda i dlatego twoj styl nie jest jeszcze zbyt dobrze rozwiniety. Powodzenia w dazeniu do coraz lepszych efektow ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super się czyta!!!
    Dopiero teraz go znalazłam,ale bede czytać..!!
    To jest super
    :)

    OdpowiedzUsuń
  7. widzę, że nikt tego wcześniej nie zauważył ale wydział do spraw specjalnych ze stanów zjednoczonych to jest FBI a nie 'FBA' a skoro akcja dzieje się w Londynie powinien być odpowiednik brytyjski czyli MI5 pisząc musisz zwracać uwagę na takie rzeczy bo to wprawia czytelnika w dezorientację miejsca rozgrywającej się akcji :)

    OdpowiedzUsuń